-Zwykle człowiek ma 4 minuty aby zrobić dobre wejście, ja ewidentnie pierwsze wrażenie mam już za sobą- powiedziałam cicho i podniosłam słuchawki z brukowanego chodnika.- Róża Ferst, lub jak kto woli Rose.
-Nie powinniśmy się spotkać w restauracji o siódmej?- uniósł brew- trochę się spóźniłaś
-Powiedziałabym, że nie tylko ja, lecz wolę mieć jeszcze jakieś szanse na dostanie pracy.
-Może dokończymy tę rozmowę w restauracji?
-Dobrze, tak chyba będzie nawet lepiej. -wolałam nie wchodzić mu w drogę. Jeśli tu mi się nie uda, będę musiała zostać ulicznym grajkiem. To chyba tylko mi zostanie. Chociaż... biorąc pod uwagę mój przeogromny talent do muzyki byłabym zbyt majestatyczna w tej dziedzinie i nic bym nie zarobiła. Chyba, że za przestanie wydawania jakichkolwiek dźwięków. Ale mam w domu kilka głodnych gęb do wyżywienia, więc to niezbyt wystarczy...
Szłam za mężczyzną. Możliwe, że będzie to mój szef, pierwsze co zrobiłam? Zderzyłam się z nim. A teraz idę za nim jakbym go śledziła. Na pewno bym nie pomyślała, że tak jakby idziemy razem. Nawet nie wiedziałam czy tak jest. W myślach błagałam tylko o tę pracę, lecz nie dawałam nic po sobie poznać. Gdzieś w głębi miałam też małą nadzieję, że to nie wygląda jak nieudana próba szpiegostwa.
Brodaty facet zatrzymał się. Kiedy szłam dalej odezwał się.
-Czyli będę na ciebie czekał w restauracji?
- powiedział "tym" tonem. Zamieniliśmy dopiero kilka słów, a już wiedziałam, że w ten sposób się zwykle wyraża.
-Nie zamierzam zwlekać. Mój motor stoi trochę dalej- spojrzałam na niego.- O twoim mogę powiedzieć tyle, że fajny. Powodem jest to, że kompletnie się na tym nie znam- rzekłam- Swój wybierałam na podstawie koloru. Nawet moja babcia zna się na motoryzacji lepiej ode mnie, a jest grubo po 90-tce. Taa, postaram się nie utknąć gdzieś i być zaraz w restauracji- powiedziałam ironicznie i zniknęłam na pobliskim parkingu. Odpaliłam swoją maszynę i ruszyłam w stronę restauracji...
~Przed restauracją~
Zaparkowałam motocykl i wsadziłam kluczyki do kieszeni mojej torby. Weszłam do budynku. Do moich nozdrzy dotarł miły aromat jedzenia. Mówiąc w skrócie, atmosfera była w sam raz, a ozdoby były idealnie dopasowane do tego klimatu. Przy jednym ze stolików siedział sam szef restauracji, ten, na którego już wpadłam. Jeśli dobrze pamiętam był to Tristan Minefreedom. Dosiadłam się
-Trochę spóźniona- zaczął, jednak ja miałam już naszykowaną swoją typową, psychologiczną gadkę.
-Lepiej będzie, jeśli będziemy umówieni na 8:30. O proszę! Idealnie- uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegar na przeciwnej ścianie.
-Skoro tak, po co dzwoniłaś tak wcześnie?
-Większość właścicieli firm, restauracji czy innych tego typu rzeczy zwykle wstają wcześnie. Dlatego musiałam wywlec się z łóżka o piątej, bo znając siebie przysnęłam na dywanie.- mówiłam spokojnym tonem- No, a po przebudzeniu, czyli około szóstej zadzwoniłam. Jednak twój głos w słuchawce mnie dobił.- zrobił minę jakby się pytał: "What?".- Po tym jak mówiłeś stwierdziłam, że mogłam nie wstawać tak wcześnie, ale potem się umówiliśmy na tę siódmą. Jednak chyba nie potrzebujemy tu rozmów typu: dlaczego oboje się spóźniliśmy, pomijając fakt, że tylko ja musiałabym się tłumaczyć... -nie wiedziałam czy podoba mu się moja gadanina czy nie- Więc, jeśli mam jeszcze szansę na pracę, możemy przejść do rzeczy- skończyłam swoją wypowiedź.
Tristan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz