Od rana zadzwonilam do szefa mówiąc ze w końcu wykorzystuje urlop. Na
początku trochę marudzil ale w koncu się zgodził. Ucieszona rzucilam
telefon na łóżko i ruszylam pod prysznic. Zalozylam na siebie krotkie
spodenki, koszulke bluze i uszykowalam wygodne buty. W torbie znalazło
się oczywiście jedzenie i woda, ale byly też i ubrania i śpiwór.
Usłyszałam pukanie do drzwi wpuscilam chłopaka prosząc o jeszcze 5
minut. Szybko się ogarnelam i zalozylam buty zarzucilam torbe i stanelam
przed nim w pozycji mówiącej "jestem gotowa na przygode"
- To co idziemy? - zapytał ze śmiechem
- Pewnie mam wszystko co potrzebne - powiedziałam pewnie wychodząc z domu - Możemy ruszać - spojrzalam na niego z uśmiechem
l Ciesze się - wyszedł z budynku i zaczęliśmy iść przez las
- Wodę mam, jedzenie, ciuchy, sprey na komary i kleszcze, masc, bandaze -
zaczęłam wymieniać pod nosem zastanawiajac się czy o niczym nie
zapomnialam
(Arti?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz