- To nie był mój szef, tylko jeden z klientów. Warsztat, jak i sklep z częściami jest mój. - wyjaśniłem spokojnie i wziąłem łyk coli.
- Kiedy się tego dorobiłeś? - spytała nie odwracając się w moją stronę, dalej układając szklanki.
- Dostałem po ojcu. Lecz nie powinienem... - westchnąłem.
- Dlaczego? - spojrzała na mnie.
- Czasem nie potrafię sobie z nimi poradzić... z mechanikami, z klientami, z tym wszystkim... - podparłem głowę ręką.
Taiga?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz