Od razu, gdy spojrzałem na Van, wiedziałem, że coś jest nie tak. Inaczej nie była by blada na twarzy, prawda?
- Van...? - zacząłem ostrożnie, podchodząc do dziewczyny. - Wszystko okay?
Dziewczyna spojrzała mi się prosto w oczy, po czym pokręciła potwierdzająco głową. Ale mnie wydaje się, że szatynka coś kręci. Potem od niej wszystko wyciągnę.
- Przypuśćmy, że ci wierzę - puściłem jej oczko, na co ona zareagowała cichym śmiechem, wywołując na mojej twarzy szeroki uśmiech.
Ruszyliśmy w stronę naszego bloku i po pięciu minutach - lub mniej - już byliśmy na miejscu. Gdy Vanessa chciała wejść do swojego mieszkania, złapałem ją za dłoń i pociągnąłem ją za sobą to wnętrza mojego gniazdka.
Molly rzuciła się do kuchni, gdzie miała swoje miski. Pewnie pobiegła na psią kolację.
- Lukeeey - jęknęła słodko Van. - Po co mnie tu ściągnąłeś?
- Umiesz grać na gitarze? - spytałem, ignorując pytanie szatynki. Jeśli nie umie, chętnie ją nauczę.
[Van? :3]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz