Ponieważ Hemmo zgodził się iść na spacer po warunkiem, że będzie krótki po pół godzinie zabaw z Molly musieliśmy wracać. Chłopak podał mi smycz, a ja z zadowoleniem prowadziłam psa w stronę domu.
Gdy byliśmy już w połowie drogi do naszego bloku, suczka zainteresowała się butami Luke'a. Zaczęła gryźć jego sznurówki aż udało jej się je porządnie zasupłać. Chłopak przyklęknął i zajął się naprawianiem tych szkód. Molly w tym czasie wypatrzyła już kolejną ciekawą rzecz i pociągnęła mnie w jej stronę. Opierając się sile suczki popatrzyłam na blondyna. Ten jednak tylko machnął do nas ręką i krzyknął:
- Idźcie, zaraz was dogonię.
Ruszyłam więc za zwierzakiem, który pociągnął mnie w stronę cmentarza. Było ciemno, a krzyże widoczne już stąd przerażały mnie. Jednak Molly nie sprawiała wrażenia przestraszonej i dalej szła w tym kierunku.
- Nie rób mi tego, proszę nie! -pomyślałam, licząc że jakoś telepatycznie odczyta moje myśli i zawróci.
Widząc, że tak się jednak nie stanie obejrzałam się w stronę chłopaka. Nadal szarpał się ze sznurówkami, więc postanowiłam działać. Podbiegłam do psa i wzięłam na ręce oddalając nas od tego strasznego miejsca.
Dalszą drogę do domu pokonałam niosąc ją na rękach, by znowu nie zrobiła jakiegoś wybryku. Po chwili dołączył do nas Lukey. Popatrzyłam na niego chcąc wyczytać z jego twarzy czy czegoś się nie domyślił. Za nic w świecie nie przyznałabym się przed nim, że bałam się wejść na ten cmentarz.
Lukey? (Nie miałam pojęcia co napisać)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz