Wolałabym od razu wyszukać czegoś na temat tego co widziałam. Pochłaniały mnie niezliczone pytania. Niektóre nawet chciały przeciążyć mój "system". Jednak muszę udawać, że nic się nie stało. To było proste. Teraz pozostało tylko dojść do mieszkania, rozmawiać z resztką rodziny, która żyje, a następnie sprawdzić o co biega. Teraz to co zamierzam robić brzmiało by tak: Teatr wystawia sztukę w której jest wystawiana sztuka o tematyce kolejnej sztuki.
Nie logiczne? A jednak.
~~
Odłożyłam wszystko na miejsce i poczekałam do godziny 15-nastej. Dopiero wtedy uruchomiłam laptopa. Włączyłam Skype'a i czekałam.
Nie minęła chwila a zobaczyłam rozmazany obraz.
-Powoli ustaw kamerkę- uśmiechnęłam się. Zobaczyłam, że obraz już nie dygocze. Potem było włączanie mikrofonu i podobnych typu rzeczy. Po chwili mogłam rozmawiać z babcią...
Ta, jednak ten moment nie trwał wiecznie. Niedługo po zaczęciu konwersacji za moją krewną pojawiła się postać. Był to Jack.
-Hej- powiedziałam do 14-latka głosem jakim się mówi do trochę starszych dzieci i uśmiechnęłam się, chociaż tak na prawdę z miła chęcią udusiłabym go na miejscu. Był typowym, upierdliwym małolatem, który musiał zawsze wiedzieć co robisz. Trochę to utrudnia życie, jak się jest zajętym. Mimo iż opuściłam dom kiedy byłam rok starsza to i tak wiedziałam, ze takich bachorem jak on byłam chyba kiedy miałam 8 lat. Ale nie, wtedy ojciec już mnie nauczył, że nie wolno być dzieckiem...
-Jak tam Daphne?- zadałam pytanie. Często mówiłyśmy do siebie po imieniu...
-Dobrze- zakaszlała- Jack, zrób mi herbaty- powiedziała a ten tylko kiwnął głową i zniknął. Mogłam już z nią rozmawiać na poważnie
-Czyli mi powiesz, że nagle twoja choroba zniknęła?- nic nie odpowiedziała tylko patrzyła na mnie tymi swoimi zmęczonymi oczami
-Róziu, przestań. Przeżyłam IWŚ, IIWŚ to i to przeżyję.
-Tylko magia nie istnieje- zaśmiałam się, udając, że jestem radosna
-Gdybyś miała tyle lat co ja, wierzyłabyś, oraz byłabyś świetna w chowanego
-Ja pewnie nawet 80-siatki nie dożyję- odrzekłam. Uzasadnień miałam kilkaaa.
-Nie mów tak- zaśmiała się i powróciła do chrypliwego głosu.
~~
Rozmawiałyśmy może z godzinę. Po drodze kilka razy przeszkadzał nam Jack i tym podobne. Przeplatałyśmy śmierć, wojnę, lekarstwa, szpitale, czyli wszystko co przeżywała moja babcia, albo do czego ja ją chciałam nakłonić. Po miłych chwilach do krewnej przyszła jej przyjaciółka. Nie chciałam przeszkadzać i wyłączyłam rozmowę.
Laptop był rozgrzany na moich kolanach lecz musiałam jeszcze sprawdzić to co oglądałam wcześniej. Wyszukałam potrzebnych informacji i czytałam o tym "The Mob". Było wieeele filmów wykonanych przez przechodniów. Jednak trafiłam na film wykonany w dobrej jakości. Umieszczony jak strzelam przez sam zespół tancerzy. Mieli wiele wyświetleń. Jakby coś zbierali.
Oderwałam się od komputera dopiero po chwili. Zorientowałam się, że robi się późno więc jak co wieczór wyprowadziłam zwierzęta na spacer, a kiedy wróciłam było około ósmej. Zrobiłem to co robię zwykle- czyli nakarmiłam je. Mogłabym powiedzieć co dostali, ale wątpię by ktoś chciał słuchać o mrożonym jedzeniu węża....
~~
Następne było robienie kolacji dla mnie. Wzięłam kromkę ciemnego chleba i posmarowałam go masłem na co nałożyłam szynkę. Gotowe! Jestem bardzo kreatywna przy tworzeniu jedzenia!
Kiedy tak myślę, dobrze, że jestem tylko kelnerką. Szybko zjadłam i zrobiłam sobie chwilowe miejsce do moich posiedzeń. Odsunęłam kanapę od ściany i miałam tam teraz sporo miejsca. Zmieściłoby się jeszcze kilka osób. Uprzątnęłam, że tak powiem zwierzęta zostając sama, za wersalką. Ściskałam w ręku niebieską piłkę, obok siebie miałam jakąś rzecz, a po mojej prawej stronie laptop. Był nakierowany tak abym mogła obserwować i żeby ktoś mnie zobaczył. Światło było zgaszone. Teraz tylko czekać.
~~
Kiedy zegar wybijał północ poczułam lekkie dreszcze. Dawno nie rozmawiałam z innymi z BD. Jeszcze teraz głowę zawracała mi sprawa Tristana, po co to robił...

Ja sama nie zgłębiałam się jednak w temat. Pamiętałam to dokładnie. Było też nagranie i inne rzeczy. Najpierw bowiem trzeba było ostrzec te jaszczury...
Na chwilę obecną myślałam o tym, po co ukrywa swój talent i pasję. Właściwie sama nie wiem po co się tym interesowałam.
-Mam pytanie- przerwałam im
-Mów- Soul wszystkich uspokoił
-Czy macie czasami tak, że się nad czymś zastanawiacie, a to nie wasza sprawa?
-Normalnych znajomych nie możesz się spytać?- zaśmiał się Mar. wiedziałam o co mu chodzi. Jesteśmy może pokręceni przez takie coś, ale zawsze o coś warto
-Możesz powiedzieć konkretniej?- Bon jakby mnie rozumiała
-Raczej nie. Ekh! Uporam się z tym sama.- skończyłam
-To powiedz chociaż czyj pomysł na plan jest lepszy- dziewczyna ciągle ze mną rozmawiała. Zastanowiłam się. Nie słuchałam ich, a teraz mogłam podjąć złą decyzję.
Z tego wszystkiego wyrwał mnie Bart
-Chyba mam tu listy gończe- powiedział na naszej grupowej video konwersacji.
-To chyba nic ważnego?- wydusiłam z siebie.
-Są też inny w legionie- przygasiła mnie Bonnie.
-Wiem, ale dla mnie najważniejsza grupka to my- BD- uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, ze tego nie zauważą.
-No właśnie...- przymilkł. Podniosłam laptop i ułożyłam go sobie na kolana.
-Gadaj o co ci chodzi.
-To może zacznę od pierwszego- zaczął czytać- "FBI wydaje 2 listy gończe za jednymi z najgroźniejszych hakerów. Działają oni w Anonymous. Jedna z poszukiwanych jest znana jako Queen of Destiny bądź jako.."
-Przestań!- rozkazałam mu
-I o tym mówiłem. Drugi to Soul. Jakby nas jakoś znaleźli
Zerknęłam na ekran mojego znajomego- prawej ręki, Soula. Potem przerzuciłam wzrok na innych. Panowała cisza, bo Mar przestał na chwilę mówić. Spoglądałam na każdego z nich. Mimo iż wszyscy schowani byliśmy pod maskami ogarnęło nas to samo uczucie.
Sama czułam mój przyśpieszony oddech.
-Może to nic takiego- zaczęła moja prawa ręka
-A pamiętasz styczeń 2011? FBI wydało 40 listów. Wszyscy tak samo z legionu! Ponad połowa została złapana. Zakończmy na dzisiaj. Umówimy inne termin- powiedziałam. Pragnęłam jeszcze powiedzieć ten całe "wierszyk" lecz wykleciłam tylko : Expect us.
Następne co zrobiłam to rozłączyłam się...
~~
Resztę nocy spędziłam siedząc tam gdzie podczas konwersacji, z założoną maską. Pamiętałam rok 2011. Jednak zostawiłam to w tyle. Tak samo problemy dzisiejszego, gwieździstego nieba. Niby skąd te patafiany się dowiedziały. To pewnie jakiś pi*przony żart.
~~
Wstałam z ziemi i poszłam pod prysznic. Po porannej toalecie tylko nakarmiłam trzodę chlewną i wyszłam do pracy.
Dzień jak co dzień. Klienci, nie klienci. Tu posprzątać i tam, jeszcze tamten stolik...
Tak było do przerwy jaką miałam. Wiedziałam, że nie wytrzymam. Czasami byłam za bardzo ciekawska, a może czułam, że muszę spytać?
Wykorzystałam moment kiedy Tristan był dostępny i podeszłam do niego
-Cześć, mam pytanie-zaczęłam
-Mów
-Wolałabym na osobności- powiedziałam
"Ty byś wolał"- pomyślałam
-No dobra, chodź na zaplecze- odrzekł tylko. Dziwnie szybko się zgodził, ale to mnie akurat nie interesowało
-No to mów.
-Dlaczego?
-Co Dlaczego?- wydawał się nie rozumieć
-Dlaczego ukrywasz swoją pasję? Masz przecież dar.
-Nie wiem o co ci chodzi.
-Wiesz, i o tym właśnie mówię.
-Jeśli o to ci chodzi to ja idę! Nie można się z tobą dogadać.
Podszedł do drzwi i otworzył je aby wyjść
-The Mob- powiedziałam tylko, a on się zatrzymał. Założyłam ręce i czekałam
Tristan?
Godoj żes!
Wybacz, ze opko takie Z DUPY ale to zapewne wina upałów! [chciałabym żeby to był gorąc, ale to tylko okropna ja :c]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz