5 sie 2015

Od Tristana c.d Róży

~Następny dzień~

- BEEP! BEEP!- kurewski budzik dawał znać, że pora ruszyć dupsko i iść do pracy. Walnąłem w niego kilka razy, żeby dał mi spokój. Po paru chwilach opierania się, budzik zamilkł na wieki.
Wstałem z łóżka. Dzisiaj chyba obejdę się bez śniadania. Ubrałem się tylko, wziąłem dokumenty u uciekłem na dół.
Oczywiście, nie obeszło się bez walnięcia w kogoś. Tym razem moim amortyzatorem stała się ta nowa, spod czwórki. Tyle nowych osób teraz się tutaj wprowadza... Takiej rewolucji nie było od dwóch lat!
- Uważaj kobieto!- warknąłem, wygładzając swój płaszcz. Następnie próbowałem pozbierać jakoś dokumenty i kluczyki od... Mieszkania. Gdzie one do cholery są!? Jak ich nie znajdę, przyda się pies mojej nowej pracownicy.
- Ja... P-Przepraszam...- odpowiedziała cicho po chwili.- Ale mogłeś uważać sam.- zauważyła dziewczyna.- I... chyba Cię gdzieś... Widziałam...- zauważyła. Oho, Tri, już masz kłopoty.
- Mogłaś, bo szwendam się wszędzie. A teraz przepraszam, śpieszę się.- syknąłem, rozglądając się jeszcze za kluczykami do mieszkania. Szlag by to trafił...!
Pomogłem jej wstać i ruszyłem do drzwi. Dzisiaj planuję zrobić to, na co od dawna czekałem. I nie, wcale nie chcę kogoś zabić.

~Po pracy~

- Do jutra, Tristan!- krzyknęła za mną Róża. Skończyła już pracę, tak samo jak ja. Rozejrzałem się po lokalu. Em wycierała blaty, Jun poprawiała obrusy, a reszta pracowników zamiatała, zmywała naczynia... Uch. Dobrze, że jutro niedziela, i restauracja zamknięta. Jest dziewiąta. Tęsknię już za kanapą.
- Do jutra. Reszta do poniedziałku!- pożegnałem się i wyszedłem z Reo. Wsiadłem na Hondę i pojechałem skrótami do domu. Jednak... Zatrzymałem się w połowie drogi. Znalazłem się wtedy na moście. Zszedłem z motoru, postawiłem go na chodniku i podszedłem bliżej bariery. Chwilę później dostałem sms'a od Lu, mojej bliskiej znajomej z baru.
- To jutro o 12?
- Tak. Nie mogę się doczekać.- odpisałem. Włożyłem telefon z powrotem do kieszeni i rozkoszowałem się widokiem nocnego miasta.

~Kolejny dzień~

Budzik ponownie zadzwonił na alarm. Jednak tym razem nie miałem chęci rozwalenia go. Ruszyłem swoje cielsko i powędrowałem do kuchni. Alek wygrzewał się na kamieniu postawionym na parapecie. Światło z okna nagrzewało go, przez co gad był bardzo zadowolony. Zrobiłem sobie kubek kawy i zjadłem małą kanapkę z szynką. Potem wolnym krokiem poszedłem do łazienki. Z szafki wyciągnąłem golarkę i piankę. Zgoliłem zarost i przystrzygłem włosy. Spojrzałem na zegarek.

- Jedenasta.- mruknąłem sam do siebie. Chyba pora się przebrać... No więc, z komody w sypialni wyciągnąłem swoje "ciuchy na wyjście". Było gorąco, więc oszczędziłem sobie nałożenia koszulki.
Tylko zapinany bezrękawnik. I czapka. Jestem w niej chyba najbardziej rozpoznawalnym człowiekiem w dzielnicy.
- Tri, ja chcę zrobić to wcześniej.- kolejny sms od Lucy.
- Szczerze? Ja też. - wysłane. Pchnąłem lekko drzwi od mieszkania i cichym krokiem schodziłem po schodach, by nikt mnie nie zauważył ani usłyszał. Na dole spotkałem Lu. Była w "roboczych" ciuchach.
- Gotowy?- uśmiechnęła się.- Nikt Cię nie widział? Poza tym, dlaczego się ukrywasz?- dodała.
- Stracę reputację.- odpowiedziałem, poprawiając strój.- A gdzie reszta?
- Na dworze.- pokazała na "wrota" od strony baru.
- Świetnie.- na moją twarz wkradł się dziwny uśmieszek. - Więc zaczynamy.
Jednak nie spodziewałem się tego, że ktoś za mną idzie. A tym kimś, była Róża.
Wsiedliśmy do swoich aut. A że ja nie miałem swojego, to dosiadłem się do Rocka. Jeden z ludzi pod przykrywką dostawcy ukrył kamerę w owocach, by mógł wszystko nagrać. Ach, wiem, że kiedyś się wyda, że to ja. Lu udała turystkę, a w bagażu kryła sprzęt. Wszystko było dokładnie zaplanowane...


... Szkoda tylko, że Róża wiedziała kim jestem.

Różeł?
Za dużo Step Up All In D:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz